Wspominam mój poród z uśmiechem

Zaczęły się skurcze, to był maj. Kiedy nie mogłam znaleźć swojej torby, z przerażeniem zaczęłam wkładać do plecaka męża wszystkie rzeczy potrzebne do porodu. Wzięłam szczęśliwą bluzkę i ciepłą futrzaną czapkę, która również przynosi mi szczęście. W ciąży, z ciężkim plecakiem, z trudem dotarłam do szpitala położniczego.

Podczas odprawy, poprosiłam personel o pozostawienie rzeczy, które przyniosłam ze sobą, aby ubrać je na czas porodu.

– Wiem, że nie mogę, ale proszę zrozumieć, rzeczy są dla mnie szczęśliwe, ważne jest, abym je na sobie miała. Będę bardzo wdzięczna, tylko proszę nie pytać o szczegóły.

Lekarz był zadowolony i zgodził się. Dałam doktorowi wszystkie pieniądze, które zdążyłam zabrać z domu. Powiedziałam, że to tylko zaliczka, a kwota główna zostanie wypłacona po porodzie. Był to prywatny, płatny szpital.

Po pewnym czasie, zaprowadzono mnie do mojego pokoju. Byłam oszołomiona silnymi skurczami, więc kiedy pielęgniarka dała mi wszystkie moje ubrania (bluzkę, czapkę i łyżwy), zupełnie nie rozumiałam, po co mi to wszystko.

– Dlaczego miałabym to nosić?.

– Mamusiu, załóż to szybko. – Położna powiedziała, że powinnam mieć na sobie wszystkie te rzeczy.

Oczywiście nie rozumiałam logiki, ale przyszła mi do głowy pewna myśl: a co, jeśli każda kobieta na porodówce ubiera na siebie coś, co przynosi jej szczęście?

Na oddziale położniczym, wożono mnie w tym dziwnym stroju. Cały personel i pacjenci, odwrócili się i spojrzeli na mnie zdziwionym wzrokiem, niektórzy się roześmiali. Zastanawiałam się, czy w maju futrzana czapka jest zbędna.

Przywieźli mnie na salę porodową i przenieśli na fotel w butach, wykonanych na zamówienie. Patrzyłam w sufit i zastanawiałam się, po co mi w ogóle łyżwy. Potem widzę położną, która jest oburzona i krzyczy na pielęgniarkę:

„Mówiłam, żebyś zabrała te łyżwy, mogą się nimi pociąć!”.

Pielęgniarki natychmiast wykonały polecenie, a ja przestałam o tym myśleć. Przecież jeśli sam lekarz nie jest zaskoczony i zachowuje się normalnie, to wszystko jest w porządku.

Po pewnym czasie, zaczęłam zauważać dziwne spojrzenia innych rodzących kobiet, a wchodzący personel patrzył na mnie z uśmiechem. Potem usłyszałam nawet głośny śmiech za drzwiami, co sprawiło, że żałowałam, iż nie założyłam kapelusza.

Wprowadzono nową kobietę rodzącą i położono ją obok mnie. Jakież było moje zdziwienie, gdy nie zobaczyłam u niej żadnych łyżew.

– Dlaczego dziewczyna nie miała na sobie łyżew?. – Zapytałam położną.

– Nie prosiła o nie. To Ty przyniosłaś je ze sobą w plecaku i poprosiłaś, żeby je założyć.

Po tych słowach, doznałam objawienia i przypomniałam sobie, że są to łyżwy mojego męża, których nie zauważyłam w domu. W przerwach między skurczami, opowiedziałam personelowi całą historię. Co za śmiech!

– Wiesz, poszliśmy nawet sprawdzić, czy nie leczysz się u psychiatry, ale potem stwierdziliśmy, że może masz rodzinę hokeistów…, ale powiedziałaś, żeby nie zadawać żadnych pytań.

Poród był bardzo zabawny, wszyscy dookoła się śmiali. Nigdy nie zapomnę min ludzi, którzy widzieli mnie w tak niekonwencjonalnym stroju. Bo co można pomyśleć, patrząc na kobietę w łyżwach podczas porodu? Ja też bym się roześmiała na ten widok.

Mój synek urodził się, gdy wszyscy się śmiali. A tak przy okazji, w tym roku chłopiec zaczął jeździć na łyżwach figurowych, więc cała nasza rodzina jest zaangażowana w łyżwiarstwo.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

13 − sześć =

Wspominam mój poród z uśmiechem