Sytuacja jak z filmu…

Myślałem, że to się zdarza tylko w filmach! Widziane w tych wszystkich głupich romantycznych melodramatach, które Krystyna tak bardzo lubiła. Nie powinna była tego widzieć, może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej…

Poznaliśmy się przez Internet na początku ubiegłej zimy. Na początku, bardzo się polubiliśmy w korespondencji i – o dziwo! – nie zawiedliśmy się, kiedy się spotkaliśmy. Dobrze się razem bawiliśmy, snuliśmy plany, latem pojechaliśmy razem na wycieczkę zagraniczną.

Krysia była niesamowitą dziewczyną, bardzo romantyczną i czułą, sentymentalną – płakała nad książką „Until I Met You” i czytała ją na nowo systematycznie raz w roku. Ona też uwielbiała takie filmy.

Ponieważ wiodło nam się dobrze, mama zachęciła mnie, żebym się jej oświadczył. Z jednej strony wiedziałem, że nie miała żadnego powodu, by mi odmówić, poza tym, że znaliśmy się krótko, niecały rok. Zaryzykowałem i zrobiłem to zgodnie z najlepszą tradycją filmów o miłości, choć banalną. Krysia była wzruszona i drżąc z łez i podniecenia, powiedziała mi „tak”.

Nie chcieliśmy odkładać ślubu na później, więc wyznaczyliśmy go na zimę, w sam raz na rocznicę naszej znajomości. Jak to często bywa z parą młodą, mieliśmy wiele sporów dotyczących wesela: gdzie, jak, za ile, ilu gości zaprosić? Ja chciałem mieć cichy ślub, tylko po to, żeby złożyć podpisy, usiąść z naszymi dwiema rodzinami przy stole, a Krystyna chciała mieć duże wesele, na które mogłaby zaprosić koleżanki z klasy, żeby się pokazać. Zaczęliśmy dochodzić do kompromisu, uzgadniając, że wesele nie będzie dla piętnastu osób z samymi krewnymi, ale że każdy będzie mógł zaprosić pięciu przyjaciół lub przyjaciółki.

Już w Urzędzie Stanu Cywilnego okazało się, że Krystyna źle mnie zrozumiała, a może celowo chciała mnie zawstydzić – nie zaprosiła pięciu przyjaciół, ale dwudziestu pięciu. Za moimi plecami, zarezerwowała też dodatkowe stoliki w kawiarni, w związku z czym rachunek też wyszedł inaczej. Musieliśmy zaryzykować naszą podróż poślubną, aby mogła zaprosić swoich przyjaciół, bo nie było tak, że drukowałem pieniądze.

Z tego powodu pokłóciliśmy się przed Urzędem Stanu Cywilnego, a Krysia, urażona, prychnęła i zostawiła mnie samego przy wszystkich na piętnaście minut, przed rozpoczęciem ceremonii. Złapała taksówkę i w białej sukni uciekła z wesela!

Jestem pewien, że uciekając, chciała nawet pokazać swoim starym znajomym, jaka jest fajna, ale nigdy nie wybaczę jej tego wstydu, nerwów i pieniędzy, które na to wszystko straciłem.

Po nieudanym ślubie, próbowała się do mnie odezwać, ale teraz jestem u rodziców i nie mam ochoty jej znosić. Nie jestem pewien, czy zasługuje na moje przebaczenie, a nie chcę tolerować tego rodzaju wybryków do końca życia.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

czternaście + 13 =

Sytuacja jak z filmu…