Babciu Celino, nie możesz tak dalej postępować. Jutro będę miała kontrolę w sklepie, przez Ciebie mam braki w kasie! Prosiłam, abyś zwróciła wszystko na czas.
– Grażynko, przykro mi… Nie mam teraz ani grosza.
– Co masz na myśli? Emerytura była niedawno wypłacana, pieniądze trzeba było zanieść prosto do sklepu. Powiedziałaś, że zwrócisz dwa tygodnie temu!
– Nie krzycz tak, proszę… naprawdę nie mam pieniędzy.
– Idź więc i poszukaj ich, daję Ci czas do wieczora.
Babcia Celina wyszła ze sklepu, a z jej oczu popłynęły łzy. Nagle podjechał elegancki samochód, jakiego jeszcze nigdy nie widziano w wiosce. Świadomy energii mężczyzna, wysiadł z samochodu i wszedł do sklepu.
– Ciociu Grażynko, to ja przyjechałem, poznajesz mnie?
– O, Bartek, stałeś się taki szarmancki i miastowy. W pierwszej chwili, Cię nie poznałam.
– A więc ciociu, przyjechałem do mojej rodzinnej wioski, aby zatrzymać się na jakiś czas.
– To dobrze, że nie zapominasz o swojej ojczyźnie, przyjeżdżaj częściej.
– Postaram się. Daj mi pudełko smakołyków, najlepszych, najdroższych. Albo jeszcze lepiej, daj mi ich pięć naraz. Wiele osób zamierzam odwiedzić.
Ze sklepu wyszedł wesoły mężczyzna z dużą torbą i przypomniał sobie o płaczącej babci Celinie.
– A co z Tobą babciu Celino? Czy Grażynka coś Ci zrobiła, że płaczesz?
– Nie, wręcz przeciwnie, zawiodłam ich. Nie mogę spłacić długu.
– Dlaczego, zgubiłaś pieniądzę czy przepiłaś?
– O czym Ty mówisz, kochanie? Zrobiłam zakupy, a rentę przeznaczyłam na leczenie dziadka, leki są teraz takie drogie…
Mężczyzna wrócił do sklepu i sprawdził w zeszycie, co kupuje babcia Celina. Rzeczywiście, były to tylko artykuły spożywcze: cukier, mąka, chleb, kiełbasa. Bartek zapłacił za wszystko babci i kupił dla niej więcej artykułów spożywczych.
– Nie pozwól, aby Twój dziadek więcej chorował.
– Dziękuję, kochanie… Nie wiem, co powiedzieć. Niewielu jest takich ludzi jak Ty.