Spotkanie, które może zmienić los mojego syna

Mam na imię Maria, od siedmiu lat jestem mężatką i wychowujemy pięknego syna, ale mój mąż nie jest jego biologicznym ojcem. Na szczęście nie wszyscy mężczyźni są tacy, a ja spotkałam dobrego człowieka, który dobrze traktuje mojego syna Artura  i wychowuje go jak swojego.

Poznaliśmy się, można powiedzieć, dzięki mojemu dziecku. Jurek jest ginekologiem i był moim lekarzem. W 8 tygodniu poszłam do kliniki położniczej i okazało się, że konsultował się z kobietami przed porodem. Po odebraniu i wypełnieniu karty, zauważył że jestem samotną matką. Z każdą wizytą, Jurek poświęcał mi coraz więcej uwagi, a później zaproponował, że zabierze mnie do domu, bo tego wieczoru byłam ostatnią pacjentką.

Zaprosił mnie na herbatę i od tego czasu, zaczęła się nasza komunikacja. Opiekował się mną, przynosił mi dużo owoców, pomagał w domu, a po miesiącu poprosiłam go, żeby ze mną zamieszkał. Przed porodem zalegalizowaliśmy nasz związek i urodziłam jako żona. Żyje nam się bardzo dobrze, w naszej rodzinie panuje miłość i harmonia, o jakich nigdy bym nie pomyślała. Zaczęliśmy przedszkole, okres adaptacyjny, odporność zbiorowa, w ogóle wszystko jest jak u innych. A teraz, kiedy nadszedł czas pójścia do szkoły, gdybym wiedziała, przez co będę musiała przejść, wybrałabym inną instytucję.

Przez długi czas, mój mąż nie interesował się szczegółami mojego przeszłego życia, wiedział, że przyszłam do niego na badania jako samotna matka, ale jakoś po sześciu latach postanowił poznać całą prawdę, więc opowiedziałam mężowi o wszystkich niuansach, niczego nie ukrywając.

Byłam w drugim miesiącu ciąży, z moim byłym wybrankiem , który odszedł sam. W zasadzie było to logiczne następstwo tego wydarzenia, ponieważ był żonaty. Owszem, Norbert powiedział mi, że jego relacje z żoną są bardzo złe i że zamierza złożyć pozew o rozwód, ale nigdy nie doszło do tego momentu.

Nasz romans trwał nieco ponad rok, a kiedy dowiedział się, że spodziewam się dziecka, bardzo się zdenerwował i dwa dni później zasugerował, żebym usunęła ciążę. Oczywiście nie planowałam tego, więc postanowiłam zakończyć nasz związek. Przez jakiś czas wracał, próbując namówić mnie do popełnienia przestępstwa, najwyraźniej obawiając się, że jego żona się dowie, ale ja byłam nieugięta w swojej decyzji. Miałam wtedy 25 lat, byłam gotowa na urodzenie dziecka, a moje zdrowie kobiece nie było idealne. Moi rodzice, przez długi czas byli źli, ale zaakceptowali mnie taką, jaka byłam i czekali na dziecko, nie mniej niż ja. Jurek wysłuchał wszystkiego i powiedział, że nie obchodzi go to, co było wcześniej, bo wie wystarczająco dużo.

Nadszedł dzień, pierwszy września, uroczysta zbiórka, a tu w tłumie rodziców czuję na sobie czyjś wzrok, odwracam się i widzę go – biologicznego ojca Artura. Oczywiście rozpoznaliśmy się, ale udawaliśmy nieznajomych. Okazuje się, że niedawno przeprowadzili się do naszej dzielnicy i nasi synowie będą chodzić do tej samej klasy, ale nie to jest głównym powodem moich obaw. Martwi mnie to, że chłopcy są do siebie szalenie podobni i wkrótce wszyscy zaczną to zauważać. Nie wiem, co robić, boję się powiedzieć mężowi, ale chyba nie bez powodu pytał o moją przeszłość, musiał poznać Norberta lub jego syna.

Czy powinnam przenieść dziecko do innej szkoły? To znowu dużo papierkowej roboty, a Jurek i tak się o tym dowie. Od trzech dni nie mogę spać, nie wiem, jaką podjąć decyzję.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

1 + dwadzieścia =

Spotkanie, które może zmienić los mojego syna