– Cześć Agnieszka, co u Ciebie słuchać? Nie widziałam Cię od miesięcy. Czy chcesz wpaść do nas z wizytą? Zamówimy sushi, porozmawiamy, a dzieci będą mogły się razem pobawić – usłyszałam w słuchawce telefonu.
W domu nie było zbyt wiele do roboty, więc postanowiłam nie odmawiać.
Uzgodniłyśmy, że Ela zamówi sushi, a ja przyniosę wino, po czym obliczymy całkowitą kwotę i podzielimy się wydatkami. Nie lubię wychodzić z domu, wolę, gdy ludzie przychodzą do mnie. Ela jest wyjątkiem, ma troje małych dzieci i trudno jest je zebrać na wizytę. Mam jednego syna i samochód, więc wygodniej jest mi ją odwiedzić.
Wcześniej ustaliłyśmy budżet, wybrałyśmy zestaw za około 100 złotych i wino za nieco ponad 40 złotych. Ponieważ wybierałam się do domu z dziećmi, kupiłam też dla nich owoce, soki i jogurty.
Kiedy przyszłam do przyjaciółki, byłam zaskczona. Nie raz spotkałam się z takimi historiami i wiele osób mówi, że nieładnie jest o tym mówić. Mam kontrpytanie – czy powinno się tak robić?
Po sushi było widać, że go nie zamawiała, tylko sama zrobiła, a do tego niezbyt umiejętnie i nie z najlepszych składników.
– Nie zamawiałam go i sam przygotowałam sushi. Jeśli chodzi o cenę, była ona taka sama jak w przypadku, kiedy byśmy zamawiały.
Nie odpowiedziałam, ale dobre wrażenie spotkania, zostało zepsute. To nie są wydatki, choć od razu widzę, że to danie nie jest warte swojej ceny. Dla mnie to było przede wszystkim chciwe.
Około 40 minut zajęło mi przygotowanie się i dotarcie do koleżanki. Jak można było w tym czasie nie tylko zmienić zdanie, ale i zrobić sushi, nawet jeśli widziała, że się nie udało? Zarówno z tej sytuacji, jak i ze smaku zwietrzałego sushi wynikało, że zostało ono przygotowane w najlepszym wypadku wczoraj, co oznacza, że Ela wszystko wcześniej zaplanowała.
Po skończonej kolacji zapytałam, ile muszę zapłacić za te kilka kęsów, które zjadłam. Nie przepadam za sushi przygotowywanym w domu, zwłaszcza gdy jego podstawą jest rozgotowany ryż.
Ela wybuchła i zaczęła mi mówić, że wino nie jest dobre itd.
Razem z synem wróciliśmy do domu. Kiedy mój mąż wrócił z pracy, próbowałam mu powiedzieć, co się stało, ale okazało się, że Ela zrobiła to pierwsza, dzwoniąc i żądając pieniędzy.
Po raz pierwszy w ciągu siedmiu lat naszej znajomości, widziałam taką chciwość. Przelaliśmy pieniądze na jej kartę, całą kwotę, więc może po tym poczuje się zawstydzona.