Aleksandra poznałam w wieku dorosłym: miałam trzydzieści lat, a on trzydzieści pięć. Wkrótce pobraliśmy się. W tym wieku nasze życia były już w pełni ukształtowane, każdy był samowystarczalny.
Początkowo nasze małżeństwo było jak z bajki. Czułam się jak w siódmym niebie, bo kochałam i byłam kochana. Aleksander poświęcał mi dużo czasu, był bardzo romantyczny i gdyby mógł, nosiłby mnie na rękach.
Rok później uczucie zaczęło zanikać, a ja postanowiłam zostać idealną żoną dla mojego ukochanego, poświęcając cały swój wolny czas walce o związek. Więc przestałam chodzić na lekcje gry na gitarze i do klubu tanecznego. Zamiast tego moim nowym hobby było pieczenie ciast, prasowanie i mycie okien. Próbowałam też z całych sił zagłębić się w zainteresowania mojego męża, chociaż o to nie prosił.
Kiedy mój mąż był w domu, jedliśmy razem śniadania. Pewnego dnia wstałam wcześnie, żeby zrobić omlet, podczas gdy mój ukochany wygrzewał się w łóżku. Potem Marcin przyszedł do kuchni, żeby pooglądać telewizję i powiedział, że chce tylko herbaty. Nie przestawałam gotować, ponadto starałam się, żeby śniadanie było pięknie podane. Mąż wyraźnie się zdenerwował, po czym wypalił:
„Nie rozumiem, dla kogo to wszystko robisz? Mówiłem, że chcę tylko herbaty. Czasami wydaje mi się, że jesteś na innej planecie i mnie nie słyszysz. Bardzo się zmieniłaś. Poznałem ciekawą, wszechstronną i silną osobowość. Teraz nie możesz patrzeć w lustro bez łez: apatyczna, szara, zaniedbana. Dlaczego próbujesz zostać pokojówką? Szczęście nie leży w różnorodności naczyń, idealnie czystym mieszkaniu i wyprasowanej pościeli. Żona nie jest służącą, a mąż nie jest centrum wszechświata.
Kobieta, podobnie jak mężczyzna, oprócz związku powinna mieć własne życie. Poznaliśmy się zrealizowani, silni i samowystarczalni. Mieliśmy zjednoczyć się w miłości, a nie scalić w jedną osobę. Każdy ma prawo do własnych zainteresowań, znajomych i osobistej przestrzeni. Kiedy próbujesz się we mnie wtopić, wyglądasz na smutną. Zakochałem się i wybrałem na żonę zupełnie inną kobietę. Dlaczego dążysz do wymyślonego ideału? Po prostu bądź sobą, proszę.”
Marcin wylał swoje żale, a następnie wyszedł z kuchni. Byłam w szoku i gorzko płakałam, bo wtedy jego słowa zabrzmiały obraźliwie i okrutnie. Potem, ponownie myśląc o tym, co powiedział mój mąż, doszłam do wniosku, że miał rację.
Schowałam słoiki, mikser i garnki. Wróciłam do rozmów z koleżankami i na zajęcia.
Po tym, jak Marcin przemówił, coś się we mnie zmieniło. By być ukochaną żoną wcale nie trzeba być niewolnikiem. Nasza relacja się poprawiła, a w domu zapanowało wzajemne zrozumienie.