Z wiekiem, coraz bardziej zaskakuje mnie spontaniczność niektórych ludzi. Czasami nawet im zazdroszczę, bo ja nie potrafię tak zrobić.
Mam przyjaciółkę, którą poznałam na oddziale położniczym, gdy byłam na porodówce. Moja córka i jej syn, mają teraz prawie 5 lat. Nie nazwałabym jej bliską przyjaciółką, raczej koleżanką. Widuję się z nią mniej więcej raz w miesiącu, czasem rzadziej, idziemy z dziećmi na spacer do parku. Korespondujemy jednak prawie codziennie.
Kiedy okazało się, że w maju będzie długi weekend, moja przyjaciółka zapytała mnie o nasze plany. Powiedziałam jej, że ja i mój mąż, pracujemy przez pierwszą część weekendu, a drugą część prawdopodobnie spędzimy w naszym letniskowym domku.
Zaproponowała, żebyśmy wszyscy razem, tzn. ona, jej mąż i jej syn, przyjechali do naszego domku. Na początku myślałam, że żartuje, ale tak nie było. Powiedziała, że jest zmęczona zgiełkiem miasta i nie zamierza w tym roku wyjeżdżać na wakacje. Nie mają własnej chaty i chcą odpocząć na łonie natury.
Doskonale rozumiem i może gdyby chodziło o moją bliską przyjaciółkę, a nie dobrą znajomą, nie odmówiłabym. Jednak na spędzenie krótkiego weekendu z mężem w towarzystwie cudzej rodziny, nie mam szczególnej ochoty.
Poza tym, teraz w domku jest mama męża, a ona nie lubi tłumów ludzi, tym bardziej że są tylko dwa ciepłe pokoje, reszta jest słabo ogrzewana, a w nocy w naszym mieście jest jeszcze zimno. Tak mniej więcej wyjaśniłam to mojej przyjaciółce.
Odpowiedziała tylko: „Widzę” i od razu się pożegnała. Od tego czasu minął tydzień, a ona nie napisała do mnie ani razu. Nie odpowiada też na moje wiadomości, pytałam ją o coś związanego z wakacjami.
Jednocześnie chce mi się śmiać i jestem zła. Sama podjęła decyzję o spędzeniu weekendu w naszym domku, a potem się obraziła.