Trochę smutno jest patrzeć, jak dorastają moje dzieci i jak wpływa na nie współczesny świat oraz realia, w których musimy żyć. Moi rodzice nie mogli mnie zapędzić do domu, gdy byłam dzieckiem, a ja nie mogę wypędzić moich z domu na dwór, ponieważ nie wszędzie na ulicy można dostać darmowy internet.
Moja córka i syn bardzo się różnią, syn nadal wychodzi z przyjaciółmi, chodzi z nimi do kina, na pikniki, odwiedza znajomych itd., ale moja córka jest bardzo odizolowana i dobrze czuje się tylko w domu. Powołuje się na socjofobię i lęki, a ja nie potrafię sobie wyobrazić nikogo, kto by na to cierpiał w dzisiejszych czasach. Chciałam, ale również musiałam się udzielać towarzysko, a także przyjaźnić z rówieśnikami. Jeździłam na obozy dla dzieci… A teraz? Nikt się tam nikim nie opiekuje, jest internet, a nad morze nie można wypędzić dzieci, bo bardziej interesuje je telefon.
Od małego zawsze starałam się zabierać dzieci na wakacje, dużo spacerować z nimi na świeżym powietrzu. Kiedy mieli mniej niż dziesięć lat, a telefony nie kosztowały ani grosza, ale były rzadkie i miały tylko jedną grę – wąż, to było całkiem możliwe. Jednak obecne pokolenie jest uzależnione od smartfonów i komputerów.
Dobrą rzeczą jest to, że świat nie stoi w miejscu. Złą rzeczą jest to, że tak bardzo wyprzedza ona przeszłość, że powoli jest wymazywana i traci swoją wartość dla naszych dzieci. Czuję, że dla moich wnuków opowieści o tym, że nie było telefonów i chodziło się na dwór od rana do wieczora, będą wydawać się bajeczkami i legendami. Podobnie jak wspomnienia o jedzeniu, szkole oraz priorytetach i marzeniach moich rówieśników.