Czy na stare, samotne lata, można być jeszcze szczęśliwym?

Wiktor już dawno stracił zainteresowanie życiem, ponieważ 5 lat temu zmarła jego żona. Od tego czasu, jego życie jest jednoosobowe i bardzo nudne. Mieszkał w mieszkaniu razem z synem Olkiem, który w niczym go nie przypominał. Zawsze starali się zrobić z niego porządnego i przyzwoitego człowieka, ale Olek zawsze pił alkohol, przyprowadzał do domu podejrzanych ludzi, a także nie chciał pracować. Od początku były z nim problemy.

– Zajmij się swoim życiem, daj mi spokój, bo jestem już stary. – Powiedział ojciec do syna. – Idź do sklepu i kup to, co kupiłeś wczoraj. Jestem Tobą zmęczony. – Dodał po chwili.

– Masz tupet, staruszku. To idź do kuchni, albo wyjdź z domu, dziś przyjdą moi przyjaciele. – Powiedział syn.

– Ty i Twoi przyjaciele już mnie kiedyś zdenerwowaliście. Nie chcę już za Tobą biegać i mam nadzieję, że się opamiętasz. – Odparł ojciec i wrócił do swojego pokoju.

Zawsze miał nadzieję, że Olek zostanie prawnikiem lub ekonomistą. Jednak w młodości popełnił przestępstwo i został skazany na kilka lat. Dlatego nigdzie nie wyjeżdżał, nie chciał się uczyć. Wiktor 20 lat temu, zarejestrował na swoje nazwisko domek, w którym kiedyś mieszkał ze swoją kochanką Ludwiką. Mężczyzna nie spodziewał się jednak, że od razu sprzeda domek i odejdzie z zyskiem. Myślał, że z synem będzie im się dobrze mieszkać. Jest już prawie sylwester, a ja nawet nie chcę się z nikim widzieć. – pomyślał Wiktor, a jego oczy napełniły się łzami.

Syn nigdy nie szanował swojego ojca, zawsze źle go traktował i umniejszał jego znaczenie przy wszystkich. Dziś Olek spodziewał się gości, więc Wiktor postanowił wyjść na spacer, żeby nie musieć nikogo widzieć. Na dworze padał gęsty śnieg, a ludzie robili zakupy i przygotowywali się do świąt. Sam mężczyzna nie pamiętał, jak jego stopy dotarły na dworzec kolejowy. Po wykupieniu biletu do miejscowości w której mieszkał, w tym samym domu, wsiadł do pociągu i odjechał, nie wiedząc, co robi. „Kochana, zaraz tam będę” – pomyślał Wiktor. Nie chciał wracać do domu. Kiedy dotarł do wioski, wszedł na stację i głęboko odetchnął zapachem rodzinnego miasta. Postanowił przejść się po miejscach, które kochała jego żona. Po wejściu do sklepu, przywitał się z Zosią, którą znał od wielu lat.

– Wiktor, nie mogę uwierzyć własnym oczom. Dlaczego przyjechałeś? Domek chyba został sprzedany. – Zdenerwowała się kobieta.

– No tak, został sprzedany, przyjechałem do żony, chcę z nią świętować Nowy Rok, nawet jeśli nie jesteśmy już razem. – Odparł mężczyzna.

Zosia była niezadowolona z zachowania swojego dawnego znajomego, obawiała się o jego zdrowie.

– Nic mi się nie stanie, niczego się nie boję. Lepiej daj mi te ciasteczka, Zosieńko. Moja Ludwika je uwielbiała. Przynieś litr soku i dwie butelki, nie zapomnij o siatce na zakupy. – Wiktor był bardzo spokojny i zabrał wszystkie potrzebne rzeczy. Im ciszej mówił, tym mniej bolała go dusza. Kiedy całkowicie opuścił sklep, po jego policzkach popłynęły łzy. „Biedny człowiek, całkiem sam!”. – Pomyślał, podnosząc kawałek chrustu.

Wiktor spacerował po znanej sobie okolicy, obszedł swoją dawną posiadłość, w której mieszkał od ponad połowy życia, a potem poszedł do na cmentarz.

– Przyszedłem do Ciebie, moja żono, chcę z Tobą świętować ten dzień Nowego Roku. – Powiedział mężczyzna, wpatrując się w zdjęcie ukochanej przyjaciółki. Wyjął jej ulubione ciastko, położył je na ziemi i wziął głęboki oddech, zdając sobie sprawę, że nikt nie skorzysta z okazji, by je pokroić i zjeść przy herbacie. Minęły dwa lata od kiedy nie ma żony, ale Wiktor nadal przyjeżdżał, aby usiąśc obok żony. Nie mogę tak już dłużej żyć, nie potrafię poradzić sobie bez Ciebie, tak bardzo mi ciężko. A nasz syn zachowuje się źle, tak jakby nie był moim małym synkiem. Jak mogę żyć bez Ciebie, Ludwiko? – Wiktor zawołał cicho. Mężczyzna zawahał się, patrząc ponownie na zdjęcie swojej żony. Jej spojrzenie było szerokie i sprawiało wrażenie, jakby go odganiała. Postanowił spędzić tam całą noc, nie chciał wracać do domu. Nie przeszkadzało mu zimno i nawet padający śnieg go nie niepokoił. Czuł się dobrze i swobodnie w towarzystwie kobiety, którą tak bardzo kochał.

Wtedy Wiktor poczuł za sobą czyjąś obecność. Przez chwilę był rozczarowany, bo kto chciałby przychodzić w to miejsce o tej porze? Jego serce ugniatał strach.

– Wiktor? Co tu robisz tak długo? – Odezwał się znajomy głos.

– Zosiu! Dlaczego jesteś tu o tej porze? – Powiedział cicho.

– Wiesz, że mój mąż, też tu leży? Ale powiem Ci jedno Wiktor, nie torturuj ich dusz. Chodźmy do mojego domu, mieszkam niedaleko. – Powiedziała ze śmiechem kobieta, która była sąsiadką mieszkającą obok niego i Ludwiki od ponad 40 lat. Mieszkała sama, nie chciała mieszkać z synem i jego rodziną w mieszkaniu.

– A ja nie mam dokąd pójść, mój syn stał się złym człowiekiem. On mnie nie szanuje, nie kocha. Nie wiem, dlaczego nie udało mi się go wychować. Włożyliśmy w niego wszystko, co mieliśmy, ale to już koniec.

– Wiktor coś Ci powiem. Nie wiem, czy będziesz zły na mnie i na Ludwikę, ale nie mogę dalej zatajać prawdy. Olek nie jest synem Twoim i Twojej żony. Podczas porodu, nie przeżył wasz własny syn. Tak mocno płakała, ale los zesłał jej młodą dziewczynę, która urodziła pięknego chłopca i zostawiła go. Dziewczyna pochodziła z niezamożnej rodziny i nie miała pieniędzy i to było niesamowite, że taka pijaczka urodziła zdrowego syna. Twoja żona zabrała go i nadała mu imię Olek. Bałam Ci się powiedzieć, nie chciałam Cię skrzywdzić. – Powiedziała Zofia.

Wiktorowi ugięły się nogi, ale szybko otrząsnął się z szoku i powiedział:

– Nie będę się gniewał na Ciebie, a także na moją ukochaną żonę, wszystko rozumiem. Cieszę się, że wyjawiłaś mi prawdę, teraz rozumiem, dlaczego tak się zachowuje. Nie chodzi o mnie, tylko o genetykę. – Zaśmiał się mężczyzna. Przez całą noc rozmawiali o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wiktor wstał i roześmiał się. Wyglądało na to, że starsi, niezależni ludzie odnaleźli wzajemny spokój.

– Zosiu, dziękuję za gościnę! Bardzo się cieszę, że Cię widzę, ale już czas, żebym sobie poszedł, to nie jest przyjemne mieć tak długo gościa. – Powiedział Wiktor i już chciał wyjść.

– Wiktor, nie idź, cieszę się, że przyjechałeś. Dlaczego nie zostaniesz na kilka dni? Tak dobrze nam się rozmawiało, że byłam podekscytowana. Dawno nie czułam się tak dobrze. Dziś wieczorem przyjeżdża mój syn z rodziną, będziemy biesiadować i robić barszcz. To będzie dobra zabawa, zostań z nami. – Poprosiła Zofia.

– Dobrze, kochana, dziękuję za tak ciepłe powitanie.

Wieczór upłynął bardzo spokojnie i w rodzinnej atmosferze, jakbyśmy byli jedną wielką rodziną. Wiktor został z Zofią nie na jeden dzień, ale na całe życie. Starsi małżonkowie postanowili, że już zawsze będą mieszkać razem w tym małym, ale uroczym domu, gdzie panował szacunek, zrozumienie, pokój i szczęście. Mam wrażenie, że ich małżonkowie połączyli ich ze sobą, aby mogli przeżyć ostatnie lata w spokoju, szczęściu i nikt nie został pozostawiony sam sobie.

Oceń artykuł
Dodaj komentarze

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

9 − dwa =

Czy na stare, samotne lata, można być jeszcze szczęśliwym?