Chciałam mieć w domu swojego kota. Po wyprowadzce moi rodzice nie chcieli mi oddać naszego wspólnego domowego pupila, ponieważ oni też byli do niego przyzwyczajeni, a mama powiedziała, że bez niego będzie się nudzić i smucić na emeryturze.
Na początku szukałam w Internecie kociąt z mojego miasta, ale nie znalazłam żadnego wyjątkowego i uroczego. Zajrzałam też do schronisk dla zwierząt, jednak te najpiękniejsze i rodowodowe zawsze znajdują domy jako pierwsze.
Po wizycie w drugim schronisku wróciłam do domu z opuszczonymi ramionami i złym samopoczuciem. Chciałam jak najszybciej mieć zwierzaka, aby mieć więcej radości, aby ktoś czekał na mnie po pracy i swoją obecnością rozjaśniał moje samotne wieczory.
Siedząc na przystanku autobusowym, wymachiwałam nogami. Nagle, niemal przyprawiając mnie o zawał serca, ktoś spod ławki zaczął chwytać mnie za gołe kostki. Krzyknęłam, odskoczyłam na bezpieczną odległość i odwróciłam się. Wpatrywało się we mnie dwoje oczu, jedno zielone, drugie niebieskie…
Był to biały kotek, z odstającymi uszami, które wydawały się być za duże na jego małej główce. Kiedy go podniosłam, zauważyłam też jasnoszarą plamę z tyłu jego głowy. Jak się tu znalazł?
Rozejrzałam się dookoła. W tej okolicy nie było domów mieszkalnych. Prawdopodobnie ktoś niemiły nie chciał nawet oddać kotka do schroniska, tylko porzucił go na przystanku autobusowym. Kotek nie jest dziki, zna człowieka i jest czysty.
Cóż, szukałam wyjątkowego kota, a to on mnie po prostu znalazł. Nazwałam go Śnieżek, bo jest biały jak śnieg.
Jak można nie wierzyć, że nasze myśli wiele znaczą? Myślałam o kocie przez kilka dni, a on wyczuł mnie i odnalazł w wielkim mieście. Jest taki zabawny, gdy stoi na tylnych łapkach i lubi gotowaną marchewkę, tak jak królik. Teraz mam wyjątkowego kota pod każdym względem.